www.umysl.pl  ... dodaj do ulubionych. 1 strona 1 strona Powrót - wstecz 1 strona Powrót Napisz do nas Napisz do nas Szukaj: Umysl.pl, wyszukiwarki, encyklopedie Szukaj Spis treści Spis treści    
 
Indie Podglądając Indie
  Wesele  

Ceremonia hinduska trwa kilka dni, jest gwarna, kolorowa i bardzo długa. Pierwszego dnia odbywa się Reception, przyjęcie bardziej w zachodnim stylu, podczas którego następuje oficjalne przedstawienie się rodzin, obdarowywanie prezentami. Jako, że rodziny są bardzo liczne, wielokrotnie dopiero w trakcie takiego spotkania po raz pierwszy widzą się wszyscy bliżsi i dalsi krewni. Może się także zdarzyć, że narzeczeni są w jakiś sposób spokrewnieni. Przyszli małżonkowie mogą nosić stroje mniej formalne (widziałam zdjęcia, gdzie mężczyzna występował bez marynarki). Natomiast kobieta zakłada tradycyjnie sari. Goście ustawiają się w długiej kolejce, aby złożyć życzenia i uwiecznić się na wspólnej fotografii. Zważywszy, że na wesela zaprasza się około tysiąca osób, trwa to kilka godzin.

Marriage Hall

Jak twierdzi się, małżeństwa mogą zawierać tylko raz w życiu. Poznałam dziewczynę, pracującą i dobrze prosperującą, ale nawet rodzina mówiła poza Jej plecami, że jest biedna, bo rozwiedziona. Nie ma już chyba szans na kolejny mariaż. Mimo uciążliwego ceremoniału i niejakiego bałaganu jest to bardzo podniosła chwila, świętowana wśród rodziny i przyjaciół w okazałych Marriage Hall'ach. W tym miejscu w obecności kapłanów odbywa się ceremonia religijna i przyjęcie. Wynajęcie takiego "domu" może kosztować nawet 1 lakh (100.000 rupii) za dzień. Całe przyjęcie szacowane jest na 5-7 lakhów (ta miara jest powszechnie stosowana), w tej cenie mieści się także wystrój i iluminacja budynku oraz sali, poczęstunki i niezliczona ilość prezentów dla bliższej i dalszej rodziny oraz dla gości.

Właściwe zaślubiny rozpoczęły się następnego dnia. Panna Młoda Akhila, dziewczyna o przepięknym uśmiechu, i z dołeczkami w policzkach, za którymi Hindusi przepadają, wraz ze swoją rodziną siedziała wokół ognia, składając ofiary. Po przybyciu Vikrama rozpoczął się "mały teatrzyk". Udawał on, że jest za młody, by się żenić, powinien zdobywać wiedzę lub poświęcić się służbie w świątyni. Nie chce dziewczyny za żonę, więc Jej rodzina stara się Go przekonać; prosi "Nie odchodź", wręcza podarki, obmywa stopy - ojciec narzeczonej musi je wytrzeć własnym doti (biały rytualny strój), dekoruje kwiatami. W końcu dał się ubłagać...
W międzyczasie dziewczyna (najczęściej wychodzą za mąż w wieku 20-23 lat, 25 lat uważa się już za wiek "niebezpieczny") przygotowuje się odprawiając pudżę - składanie ofiar, wówczas też obdarowuje kobiety najstarsze w rodzinie. Jest także czas dla fotografów, którzy uwieczniają Ją w różnych pozach, pokazującą dłonie pokryte mehendi (specjalną henną, która trzyma i dwa tygodnie!). W sprzedaży dostępne są szablony, które klei się do wnętrza dłoni, a potem pokrywa pastą przygotowaną z torebki. Klasyczne mehendi robi się ręcznie, jedynie na wielkie okazje - trwa to nawet trzy godziny!
Wreszcie Panna Młoda, trzymana za ramiona przez wujka lub najstarszego mężczyznę ze strony matki wychodzi do zebranych i następuje właściwy obrzęd. Na czołach nowożeńcy mają specjalne oznaki, na ten szczególny dzień. Potem już się tego nie nosi, ale przechowuje jak nasz welon. Celem zapewnienia szczęścia w małżeństwie zapalają święty ogień, obchodzą go kilkakrotnie z rękami obwiązanymi sznurem. Wsypują ryż i wlewają ghee (rozpuszczone masło). Powtarzają mantry za kapłanami, myląc się czasem - nie są to modły stosowane na co dzień i znane każdemu. Miejsce, poprzez rozniecenie ognia jest uświęcone, należy więc zdjąć buty; nie było natomiast sprzeciwów, abym mogła wszystko obserwować z bliska. Goście zasiedli przed sceną, gdzie odbywały się ceremonie. Jednak nie w skupieniu, obserwując co następuje, ale rozmawiając, śmiejąc się. Widocznie wielokrotnie byli już świadkami takich uroczystości, dla mnie to novum, więc wszystko jest fascynujące...
Obsypują sobie wzajemnie głowy kolorowym ryżem. W gronie rodziny zasiadają w kręgu, a dookoła owija się sznur, aby złe duchy nie miały wstępu. Wszystko to musi odbywać się w szczególnym czasie - Muhurtham. Jedynie w ściśle określonych godzinach, podanych przez astrologa (co zawsze jest zaznaczone na zaproszeniach) jest odpowiednia pora dla danej pary, aby rozpocząć wspólną drogę życia. Kulminacyjnym momentem jest zawieszenie na szyi Panny Młodej naszyjnika Mangala Sutra, który symbolizuje małżeństwo. Dzieje się to wśród aplauzu otoczenia i dudnienia orkiestry. Taki zwyczaj jest przyjęty w Karnatace, na północy Indii kobiety znaczą tylko miejsce na włosach czerwonym proszkiem - kumkum. A wszelkie naszyjniki traktują jako ozdoby.

Następnie błogosławieństwo i życzenia, połączone z nakładaniem świętych proszków w kolorach czerwonym i żółtym. Oraz nałożenie przez męża pierścionków na stopy, kolejnej oznaki, że kobieta jest mężatką. Podobno nie są one wcale niewygodne, chociaż podczas tego przyjęcia musiano prosić o oliwę z lampy, pierścionek był za ciasny. W ramach "przełamania lodów" (bowiem często bywa, że młodzi prawie wcale się nie znają) przekomarzają się i targują, za jaką cenę sprzedają sobie słonie. Stoją naprzeciw siebie na postaciach słoni (jeden usypany z soli - tani, i ryżu - cenny) i licytują, które z nich osiągnie wyższą wartość.

Stroje weselne są bardzo kosztowne, sari w kolorach zieleni i bordo może być warte nawet 50 tysięcy rupii, choć zazwyczaj kupuje się je za ok.15 tysięcy. Akhila kilkakrotnie się przebierała w kolejne sari, podarowane przez przyszłego męża i Jego rodzinę. Wybór kolorów pozostawia się dziewczynie, Ona decyduje, w czym się dobrze czuje. Choć pewnie założy i takie sari, które Jej nie odpowiada. Cena ubioru mężczyzny może dochodzić też do 20 tysięcy rupii, przy czym On na cały dzień ma tylko jeden komplet.
Mimo, że są wykształceni i nowocześni, są wierni tradycji i godzą się na kojarzenie małżeństw. Tak samo postępowali ich rodzice i dziadkowie. I te są podobno solidniejsze niż małżeństwa z miłości. Aranżowane związki są popularne nie tylko wśród Hindusów, w ten sam sposób pobierają się katolicy. U przedstawicieli najwyższej kasty, braminów, którzy niegdyś pełnili rolę kapłanów w świątyniach, czasem nie do przyjęcia jest, aby związać się z ludźmi z kast niższych. Nawet nastoletnie dziewczynki tłumaczyły mi, że nie przyjaźnią się za bardzo z kolegami, świadome, że rodzice wybiorą im przyszłych mężów. Natomiast dziewczyna, która mimo wszystko zdecydowała się na małżeństwo wbrew zasadom, skazała się na zerwanie kontaktów z najbliższymi, a równocześnie razem z córką "spadły" z drabiny społecznej. Mimo, że rodzina męża jest bogata, obecnie stoją niżej, bo kastę otrzymuje się po mężu. Symbolem każdej kasty są inne medaliony; ja widziałam jedynie kółka, noszone przez kobiety z kasty braminów. Nie wiem, czy jest to temat wstydliwy, ale panie, o których wiem, że pochodzą z innych kast, nie pokazują swoich naszyjników. Ten jeden jest ukryty pod sari.
Na koniec odbyła się wzruszająca ceremonia pożegnania z Rodziną, Akhila siadała na kolanach rodziców i krewnych, a potem, zaopatrzona w tobołek "szła" do męża... Miało to głębszy wyraz, bo za niedługo wyjedzie do Stanach Zjednoczonych.

Ceremonie trwały sześć godzin, w międzyczasie były przerwy na przekąszenie czegoś i grupami kierowano się na posiłek. Zresztą wszyscy (ok.700 osób) nie mogliby pomieścić się jednocześnie w sali przeznaczonej na przyjęcie. Nie ma świec, dekoracji stołu, jedynie długie jednorazowe obrusy, które zwija się po zakończeniu uczty... I następni oczekujący zajmują miejsca. A je się na liściach bananowca. Gości obsługiwali bramini (a przynajmniej kucharz musi być braminem). Cały pochód w specjalnych strojach, lub raczej bez, tylko przepasanych doti i z rytualnymi sznurkami na piersiach (na co dzień noszą je pod odzieżą) serwuje potrawy z dużych wiader i potężnych koszy.
Nie ma tradycyjnego piętrowego tortu, a jedynie rozmaite małe ciasteczka, bardzo słodkie i serwowane na początku posiłku. I nie ma zabawy znanej z naszych wesel, chociaż podczas pierwszego wieczoru przygrywał zespół towarzyszący skrzypkowi. Nagle poruszenie, pod ścianą ktoś zaczął podrygiwać. Brat Pana Młodego zebrał kilku kolegów, dołączyła do nich sławna tancerka. Niektórzy patrzyli lekko zażenowani, bo chyba nie uchodzi. Mieliśmy już wychodzić, ale Hindusi widzieli, że nogi mi chodzą, więc mi pozwolili też popląsać... Aplauz! Potem nawet tańce przeniosły się na chwilę na scenę, była to chwila relaksu dla Młodej Pary po parogodzinnym przyjmowaniu życzeń i uśmiechaniu się w świetle kamer.


~:~


Autor: Grażyna Kowolik

Hinduizm

Prawa autorskie
www.umysl.pl  ... dodaj do ulubionych.
1 strona 1 strona Powrót - wstecz 1 strona Powrót Powrót na górę strony Góra Napisz do nas Napisz do nas Szukaj: Umysl.pl, wyszukiwarki, encyklopedie Szukaj Spis treści Spis treści